Architekt wizjoner, autor wielokrotnie nagradzanych projektów, założyciel cenionej w Polsce i na świecie pracowni KWK Promes – Robert Konieczny. Od wielu lat zasiada także w gronie jurorów konkursu KOŁO „Projekt Łazienki 2021”. W krótkiej rozmowie opowiada o wymiarze edukacyjnym tej inicjatywy oraz o tym, dlaczego lubi sędziowanie. Ma także kilka rad dla młodych architektów stawiających pierwsze kroki w branży
i startujących w konkursie.
Spotykamy się przy okazji kolejnej, już 23. edycji konkursu KOŁO „Projekt Łazienki 2021” organizowanego przez Geberit. Co roku, jako jeden z jurorów wybiera Pan najlepsze projekty spośród setek nadesłanych. Czy poziom prac jest zróżnicowany, a wybór tej najlepszej – trudny?
Robert Konieczny: Mam przyjemność zasiadać w jury konkursu już od wielu lat i bardzo to sędziowanie lubię, choć wiąże się ono z ogromną odpowiedzialnością. Z jednej strony łatwiej jest oceniać, niż startować w konkursie, z drugiej – to, co jako jurorzy uznamy za najlepsze, idzie w świat. To jest również pewnego rodzaju informacja o nas, dlatego musimy być pewni zaproponowanych rozwiązań i przekonani, że właśnie ta koncepcja jest lepsza od pozostałych.
Prace nadsyłane na konkurs są bardzo zróżnicowane pod względem poziomu, ale jestem przekonany, że każdy z uczestników projektuje najlepiej, jak potrafi. I to jest super, nawet jeśli nie wygra. Uczymy się na własnych błędach, na przegranych, dlatego udział w konkursach jest szalenie rozwijający.
Trudno porównać prace na przestrzeni lat, ponieważ każda edycja konkursu dotyczy innego miejsca. Co roku oceniamy projekty, których twórcy starają się w jak najlepszy sposób odpowiedzieć na dany temat. Na początku, spośród kilkuset zgłoszeń każdy z jurorów indywidualnie wybiera najlepsze według siebie projekty. Wytypowane przez nas prace na ogół w dużej mierze się pokrywają i wtedy dopiero zaczyna się prawdziwa dyskusja, aby wybrać z nich te, które zostaną nagrodzone. Często są to emocjonujące, długie rozmowy w gorącej atmosferze. Musimy wspólnie podjąć decyzję i ustanowić werdykt, pod którym wszyscy będziemy mogli się podpisać. Bardzo lubię sędziowanie, pochylanie się nad pomysłami młodych architektów, analizę ich prac i sposobu myślenia. To także rozwijające i poszerzające perspektywę zadanie. Z ciekawością czekam na tegoroczne zgłoszenia i obrady jury.
Ma Pan w swoim dorobku projekty budynków użyteczności publicznej, jak w tych projektach wyglądają toalety?
RK: Nie da się ukryć, że toaleta to miejsce, które każdy musi odwiedzić. Wbrew pozorom,
na podstawie projektu toalety można wyciągnąć wiele wniosków na temat całego budynku i jego architektury. Toaleta to element wielkiej układanki, nie mniej ważny niż pozostałe. Zawsze przykładam wagę do tego, aby była to przestrzeń ergonomiczna i funkcjonalna, a także przyjemna w odbiorze, estetyczna. Wielokrotnie spotkałem się z sytuacją, gdy ze względu na konieczność wprowadzenia oszczędności w budżecie inwestor prosił o wskazanie mniej ważnych miejsc w danym projekcie, aby np. zrezygnować z wykorzystania w nim drogich materiałów itp. Nigdy nie wskazałem toalety, to jest bardzo ważne pomieszczenie.
A gdyby miał Pan zaprojektować toaletę dla Tatrzańskiego Parku Narodowego, który jest partnerem tegorocznej edycji konkursu, jak by wyglądała? Czego będzie Pan szukał w projektach nadesłanych przez uczestników?
RK: Żeby stworzyć dobry projekt, trzeba zrobić research, analizę miejsca, otoczenia. Byłem
w Tatrach, ale nie przyglądałem się im w tym kontekście, dlatego „z miejsca” nie zaproponuję rozwiązania i po prostu nie mogę udzielić odpowiedzi na to pytanie.
Tak jak w poprzednich edycjach, tak i w tej będę szukał dobrych, mądrych pomysłów i umiejętnie poprowadzonych koncepcji – zauważalnych, ale ze względu na specyficzne, naturalne otoczenie, niewychodzących na pierwszy plan.
Cała sztuka polega na tym, aby zrobić coś dyskretnie ale ponadczasowo – żeby pasowało, działało i wpisywało się w przepiękny pejzaż. Dlatego, tak jak inni jurorzy, powtarzam – warto wziąć plecak, założyć dobre buty i spędzić w górach trochę czasu i dopiero wtedy zacząć pracę nad projektem.
Trzeba zrozumieć kontekst, aby opracować rozwiązanie dopasowane do surowych górskich warunków, jednocześnie bezproblemowe w utrzymaniu i eksploatacji – to musi działać przez lata. Według mnie jest to bardzo ciekawe wyzwanie, bo kocham góry.
Czy uważa Pan, że takie inicjatywy jak konkurs KOŁO mają realny wpływ na wzrost świadomości zarówno młodych architektów, jak i całego społeczeństwa, na temat architektury zaangażowanej społecznie? Czy – mówiąc w dużym uproszczeniu – zmieniają świat na lepsze?
RK: Oczywiście. Co roku w tym konkursie startuje mnóstwo ludzi – niemal każdy młody architekt,
który aplikuje do mojej pracowni, ma to wpisane w CV. Jedna z laureatek, Aleksandra Kozłowska, pracuje w moim biurze – to dowód na to, że ta inicjatywa ma realny wpływ na kształtowanie „młodzieży architektonicznej”. A dzięki doborowi ciekawych partnerów i lokalizacji projektów, o konkursie jest głośno nie tylko w mediach branżowych, ale też lokalnych. To sprawia, że ludzie – przyszli potencjalni użytkownicy projektowanych toalet – angażują się w dialog i edukują.
W ubiegłym roku zadanie polegało na stworzeniu koncepcji toalety dla Łazienek Królewskich
w Warszawie – dyskusja internautów była gorąca, interesowali się, mieli swoje typy. A później mogli je skonfrontować z werdyktem jurorów. Moim marzeniem jest, żeby werdykty profesjonalistów i publiczności były identyczne. To by świadczyło o tym, że robota została zrobiona, że mamy kapitalne, wyedukowane społeczeństwo. Dzięki takim inicjatywom, jak konkurs „Projekt Łazienki” możemy docierać do ludzi z naszą wiedzą i uświadamiać, jak bardzo ważna jest architektura w naszym życiu codziennym. Mówiąc w skrócie – ubikacja też jest architekturą i też może, a nawet powinna, być świetnie zaprojektowana, aby spełniać oczekiwania wszystkich uczestników życia publicznego.
Czy ma Pan rady dla uczestników konkursu?
RK: Tak jak wspomniałem wcześniej – radzę skupić się na miejscu, które jest tematem, zobaczyć lokalny kontekst, prześledzić historię, ale też „patrzeć tu i teraz”, zostawić globalne mody.
Bez wątpienia dobrze mieć świadomość tego, co się dzieje w architekturze, ale też nie zapominać, że najlepsze projekty biorą się z tego, co nas otacza. Wielu młodych architektów jest „nabitych” wiedzą, często im powtarzam, żeby zapomnieli o tym, co znają, co widzieli, co im się podoba. Zachęcam ich do skupienia się na rozwiązaniu doskonale dopasowanym do danego miejsca. Tylko w ten sposób będą mieli szansę stworzyć coś zupełnie niepowtarzalnego, co będzie inspirować innych. Konkurs powinien uczyć, że musimy sami wymyślać – zostawmy powielanie, kalki, zapożyczenia intelektualne – gorąco do tego namawiam.