Targi wnętrzarskie w Mediolanie w tym roku zaskoczyły skromnością oferty. Czy żałuję, że pojechałam? Oczywiście, że nie. Oprócz targów otwarte są liczne salony ekspozycyjne oraz wystawy w samym centrum Mediolanu. Robiłam 15 km dziennie, a i tak nie zobaczyłam wszystkiego – opowiada Anna Oniszk-Popławska, kierująca pracownią Onyks.
Dominowało kilka trendów:
Po pierwsze: Troska o planetę i wykorzystywane materiały, próba przestawienia myślenia o designie na nowy, bardziej ekologiczny tor. Zobaczcie na instalację w galerii mojego wpisu na Linkedin – jak odpady ze zużytej sofy wznoszą się do góry przekształcone w nową formę sztuki. Takich smaczków było tam znacznie więcej.
Po drugie: (Desperacka?) chęć zachowania tego, co kolorowe, piękne, fajerwerków ludzkiej wyobraźni oraz kreatywności np. Versace Home. Ta tęsknota bardzo kontrastowała z punktem pierwszym, szczególnie w Zona Tortona, gdzie luksusowe wyścigowe samochody przeplatały się z ekspozycjami nastawionymi na lokalność, prostotę życia (Instalacja Kurnik ze Słowenii) oraz wielkim balonem w kształcie Ziemi. Jeden z producentów wyposażenia łazienkowego zorganizował przyjęcie jak na Titanicu – w tle lał się szampan i rozbrzmiewał jazz.
Po trzecie: Samotność człowieka na home office i poszukiwanie odpowiedzi co dalej z planetą, ludźmi, relacjami, designem.
Wizyta w Mediolanie pełna refleksji. Czy ktoś przywiózł inne przemyślenia?
1 komentarz
Włoski, a co za tym idzie światowy design tkwi w kryzysie. Widać dezorientację, chaos. Brak wyznaczników typu Bauhaus, De Stijl, L’esprit nouveaux. Nie ma ELFu- (Estetyka-Logiki-Funkcji). Owszem, piękny chaos, ale jednak chaos. Można to nazwać różnorodnością. Albo epoką bez stylu. Vide “styl” vintage. RWD