Praca i życie w oparciu o konkretne wartości nie jest czymś popularnym. Często wymaga trudnych decyzji. Postrzeganie firmy przez pryzmat tych wartości, które są nam bliskie, po prostu przynosi korzyści. Model firmy zorientowany wyłącznie na zysk przestaje się opłacać i przestaje być dobrze postrzegany – mówi Tomasz Desko, Prezes Zarządu Grupy Mo. Rozmawiamy o roli wartości w biznesie, rozwoju firmy i rynku premium w Polsce.
Ubiegły rok to dla Was okres formalnego domknięcia procesu rebrandingu z Cermagu Poznań w Mo. Z czego wzięła się ta decyzja i co dla Was oznaczała?
Tomasz Desko: Prezes Zarządu Grupy Mo: Zajmowaliśmy się ceramiką od samego początku istnienia naszej firmy, ale od tamtej pory znacznie rozszerzyliśmy ofertę o wiele nowych grup produktowych takich jak oświetlenie, meble, czy drewno. Stara nazwa sprawiała, że przez wielu klientów byliśmy postrzegani wyłącznie jako eksperci od ceramiki, podczas gdy już od lat zajmujemy się szeroko rozumianym designem i kompleksowym wyposażeniem wnętrz. Nasza nazwa oryginalnie nawiązywała do „magii ceramiki”, ale wielu osobom drugi człon nazwy kojarzył się z magazynem, nie z magią. Przez lata zmienił się też charakter naszej działalności: z firmy handlowej staliśmy się bardziej firmą doradczą bazującą na doświadczeniu naszych handlowców i architektów. Stary szyld nas ograniczał. Ponadto, czasem mylono naszą firmę z innymi firmami o podobnej nazwie – wrocławskim Cermagiem, Cersanitem, Cermaxem itp. Do rebrandingu dojrzewaliśmy wiele lat. W końcu podjąłem decyzję, że czas go przeprowadzić i stworzyć nowoczesny wizerunek firmy wnętrzarskiej, szczególnie w nowych mediach. Proces zmiany zakończyliśmy dwa lata temu, a jego efekty zostały bardzo dobrze odebrane. Mamy teraz zupełnie inną rozpoznawalność w sieci, a nowa nazwa wyraźnie podkreśla nasze DNA.
Jak wyglądają teraz Wasze struktury organizacyjne? Wcześniej w skład firmy wchodziły też m.in. salony Agena, punkty franczyzowe.

W samych strukturach niewiele się zmieniło. Jako spółka funkcjonujemy pod nazwą Grupa Mo, która zastąpiła Grupę Cermag, i prowadzimy 11 salonów pod szyldem Mo w całej Polsce. Trójmiejska Agena, po 25 latach działalności również uległa rebrandingowi. Dziś, ten sopocki oddział, podobnie jak wszystkie salony franczyzowe, funkcjonuje pod nazwą Mo.
Czy w związku z tym macie dalsze plany związane z ekspansją? Konkurencja w segmencie, w którym działacie, jest dość silna.
Rozwój nie zawsze oznacza wzrost. Dla nas rozwój oznacza głównie poprawę jakości. Zdecydowaliśmy się na alians strategiczny z firmą Internity Home.
– Tomasz DeSKO
W związku z tą współpracą zamknęliśmy salon Mo w Warszawie przesuwając część naszych pracowników do Internity. Po połączeniu sił nasze udziały w rynku są znacznie większe. Dzięki temu wspólnie docieramy do klientów w całej Polsce. Przede wszystkim jednak, wspólnie stworzyliśmy kilka ciekawych marek w ramach naszych głównych grup produktowych takich jak płytki, oświetlenie, ceramika czy armatura. Obecnie to jest nasz główny kierunek rozwoju.

Czy w przyszłości staniecie się jedną firmą?
Jesteśmy bardzo mocno ze sobą związani i choć niczego nie wykluczamy, to na ten moment tym, co nas spaja najmocniej są Arcy-marki. Współpracujemy na bardzo wielu polach i podobnie postrzegamy kierunek rozwoju naszych firm.
Czym w ogóle są Arcy-marki?
Pod tą nazwą kryją się wszystkie marki własne, które tworzymy wspólnie z firmą Internity Home. Arcy-marki to produkty projektowane i produkowane przez nas, pochodzące z całego świata. Na ten moment obejmują takie grupy produktowe jak płytki, ceramika, oświetlenie, drewno i podłogi winylowe. Z pewnością wprowadzimy na rynek jeszcze kilka Arcy-marek. Wiemy czego potrzebuje rynek i odpowiadamy na to zapotrzebowanie oferując rzeczy dostępne tylko u nas.
Co buduje sukces produktów z grupy Arcy-marek?
Przede wszystkim bardzo dobra jakość i design. Architekci z entuzjazmem zareagowali na nasze Arcy-marki, co potwierdza wysoki poziom tych produktów. Fakt, że są one dostępne wyłącznie w naszej sieci, buduje ich ekskluzywność. Klienci poszukują produktów niszowych, chcą się wyróżnić. Oczywiście, nie odżegnujemy się od marek premium innych producentów. Będziemy nadal je promować i sprzedawać, ale Arcy-marki są dla nas sposobem na pokazanie swojej wyjątkowości.
Rozwijacie się. Zakładam, że nowe segmenty produktowe wejdą do Waszej oferty. Czy może pan zapowiedzieć, co to będzie? Czy zakładacie nowe plany inwestycyjne w salony?
Niedawno mocno rozbudowaliśmy nasz salon w Sopocie. Co do przyszłych inwestycji, nie będę wyprzedzał faktów – o nowych salonach będę mówił, gdy będą gotowe. Z pewnością będziemy powiększać przestrzeń magazynową. Wielkim wyzwaniem dla salonów jest pokazywanie dużych formatów o rozmiarze nawet 3,2 m. Rynek potrzebuje dużych formatów, a wiele salonów nie jest przygotowanych by je odpowiednio pokazać. To problem całej branży i prawdziwe wyzwanie ekspozycyjne. Nikt nie przewidział takiego wzrostu formatów – zarówno jeśli idzie o ofertę, jak i zainteresowanie rynku. W tym segmencie mamy wzrosty na poziomie kilkudziesięciu procent rocznie i musimy to brać pod uwagę przy tworzeniu oferty oraz ekspozycji.

Chciałem jeszcze zapytać o plany stworzenia grupy zakupowej z Max-Fliz. Słyszałem, że Wasza trójka, tj. Mo, Internity Home i Max-Fliz, właśnie w ten sposób chciała wzmocnić swoja pozycję rynkową.
W związku z tym, że Max-Fliz postanowił otworzyć salon w Warszawie, gdzie siedzibę ma nasz partner Internity Home, musieliśmy zmienić model tej współpracy. Nadal współpracujemy z firmą Max-Fliz, natomiast strategicznie związani jesteśmy z Internity.
Długo pozostawaliście jedną z nielicznych dużych firm handlowych niezrzeszonych w żadnej grupie. Czy uważa Pan, że jednak jest to konieczny i nieunikniony kierunek by przetrwać na rynku?
Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Konsolidacja występuje we wszystkich branżach. W naszej nastąpiła ze sporym opóźnieniem. W niższym segmencie markety DIY wyeliminowały wiele firm z rynku. Mamy też grupy PSB czy PGC, które są odpowiedzią na tę rynkową potrzebę konsolidacji. Większość powstałych w ten sposób grup kieruje ofertę do niższej i średniej półki. My pozycjonujemy się na poziomie półki średnio-wyższej i premium. Z pewnością nie wchodzimy w bezpośrednią konkurencję z DIY.
Czy z Waszego punktu widzenia segment premium rozwija się najbardziej dynamicznie u klienta ostatecznego czy raczej na rynku inwestycyjnym?
Rynek premium to przede wszystkim klient indywidualny. Szacuję, że jest to ok. 10% wartości całego rynku wyposażenia łazienek. Rynek inwestycyjny rządzi się zupełnie innymi prawami. Oczywiście pewna część inwestycji realizowana jest na poziomie premium, lecz z reguły inwestycje są tematem budżetowym. Produkty premium są najczęściej wybierane przez klientów indywidualnych.

Dlaczego w Polsce wciąż rzadko pojawiają się łazienki inwestycyjne w skali premium? Czy jakoś przekonujecie inwestorów, by sięgali po produkty wyższej jakości?
Jak już wspomniałem, nie skupiamy się wyłącznie na łazienkach. Kiedyś płytki w 80% sprzedawaliśmy do łazienek, dziś ten udział to mniej niż 50%. Płytki są wybierane jako okładzina ścienno-podłogowa do salonów, na tarasy, do kuchni, itd. Na rynku inwestycyjnym jest inaczej, bo łazienki stanowią tam niewielki wycinek całości.
Oczywiście pracujemy na tym, by na inwestycjach było więcej produktów premium. Jest to możliwe dzięki bliskim relacjom, które utrzymujemy z biurami projektowymi. Lepsze produkty podnoszą wartość budynku i zmniejszają koszty ewentualnych napraw, a także ułatwiają proces późniejszej sprzedaży lub wynajmu lokalu.
Spotykam się z opiniami, że segment premium na zachodzie łapie zadyszkę. A u nas?
Absolutnie tego nie odczuwamy. Wręcz odwrotnie – nasza praca przynosi efekty i sprzedajemy coraz więcej. Cały czas idziemy do przodu. Natomiast znam szacunki, że rynek niemiecki stracił w 2018 r. od 6 do 8% w sprzedaży płytek, czyli ok. 7-9 mln m. kw. To jest zapaść, ale wynikająca przede wszystkim z drastycznego braku glazurników oraz jeszcze większego wzrostu cen za usługi wykonawcze. Dlatego wielu inwestorów zagranicą coraz częściej wybiera alternatywne rozwiązania dla płytek.

Jak wyglądają u Was kwestie logistyki? Czy to segment działania firmy, w który wciąż musicie inwestować?
Jak najbardziej. Dwa lata temu znacznie powiększyliśmy nasz magazyn, a teraz wprowadzamy kolejne zmiany w wewnętrznym systemie logistyki. To obszar, który dziś we wszystkich branżach jest kluczowy i wymaga, w związku z jego rozwojem, ponoszenia odpowiednich nakładów inwestycyjnych.
Porozmawiajmy chwilkę o odpowiedzialności społecznej biznesu. Działacie w stowarzyszeniu, które łączy biznes z katolickimi wartościami.
Staramy się być odpowiedzialni społecznie, ale trochę w innym wymiarze – mniej CSR-owym, a bardziej filantropijnym. Filantropi mają to do siebie, że niewiele mówią o tym co robią. Po prostu robią. Stworzyliśmy pierwsze w Polsce stanowisko Pośrednika Dobra. W tej chwili powstało ich już kilka w innych firmach, wszystkie bazują na naszej wiedzy i doświadczeniach. Z biznesowego punktu widzenia model działania Pośrednika jest prosty i wykorzystuje potencjał firmy. Po jednej stronie mamy napływające do nas potrzeby i prośby ludzi czy instytucji, a po drugiej zasoby, którymi możemy próbować je zaspokoić przy bezpośrednim udziale naszej firmy lub naszych partnerów. Stopa zwrotu mierzona jako ilość dobra i pomocy, które generuje Pośrednik poprzez umiejętne rozpoznawanie potrzeb i szukanie sposobów na ich zaspokojenie jest nieporównywalnie większa, niż gdybym wyłącznie przeznaczał swoje środki na standardowe działania. Dzięki temu pomagamy na znacznie większą skalę. Ten model pokazuje, że ważniejszy jest dobry pomysł, niż sam wkład finansowy. Okazuje się, że wielu naszych partnerów ma niewykorzystane zasoby, które możemy pozyskiwać przez dobre relacje i przekazywać potrzebującym.
Jestem też prezesem Polskiej Izby Biznesu, która zrzesza przedsiębiorców, dla których wartości katolickie są ważne w życiu i w prowadzeniu biznesu. Każda firma powinna opierać się o jakieś wartości. Dla mnie tymi wartościami są wartości katolickie. Takich przedsiębiorców, wbrew pozorom, jest bardzo wielu. Chcemy prowadzić biznes uczciwie, rzetelnie, szanując ludzi. W pewnym momencie nastąpiła potrzeba konsolidacji naszego środowiska, bo na co dzień bardzo blisko ze sobą współpracujemy i wspieramy się. Pokazujemy, że można prowadzić biznes po Bożemu – i dosłownie, i w przenośni. Dziś nasza organizacja mocno się rozwija.
Jak to wygląda w praktyce?
Na przykład nie robimy biznesów z przedsiębiorstwami, które budzą nasze wątpliwości. Nie dajemy i nie przyjmujemy łapówek. Stawiam na etykę zawodową. W pracowniku widzę przede wszystkim człowieka. Zatrudniam około 150 osób, ale to jest coś więcej, niż tylko praca – lubimy się i lubimy ze sobą pracować. Pomagamy sobie w trudnych sytuacjach życiowych, bo w pewnym sensie jesteśmy rodziną. To pewien rodzaj empatii wpisanej w katolicyzm. Chyba chodzi głównie o to, by nie robić biznesu za wszelką cenę.
Czasem mam wrażenie, że mało osób jeszcze w Polsce rozumie, że można nie robić biznesu za wszelką cenę.
Rozmawiałem ostatnio na ten temat z kolegą. On twierdzi, że stanowimy mniejszość. Ja też tak myślę. Praca i życie w oparciu o konkretne wartości nie jest czymś popularnym. Często wymaga trudnych decyzji. Moim zdaniem obrana przez nas strategia po prostu się opłaca – widzą to ludzie, współpracownicy, kooperanci. Postrzeganie firmy przez pryzmat tych wartości, które są nam bliskie, po prostu przynosi korzyści.
Model firmy zorientowany wyłącznie na zysk przestaje się opłacać i przestaje być dobrze postrzegany.
– Tomasz DESKo

Czy takie podejście pozwala dobrze budować zespół?
Mamy stały zespół, ale oczywiście są stanowiska, na których jest rotacja. Np. mamy problemy z pracownikami magazynowymi, pomimo iż trzon tamtejszej kadry to bardzo doświadczeni ludzie, to pracownicy niższego szczebla często rotują. Myślę, że w tym zakresie nasza firma nie różni się od innych firm czy branż – wszyscy mają teraz problem z pracownikami, zwłaszcza, że bezrobocie w Poznaniu utrzymuje się na poziomie poniżej 2%, więc trudności z pozyskaniem ludzi są uzasadnione. Mam nadzieję, że wspomniane wcześniej wartość pomagają nam przyciągnąć i utrzymać dobrą kadrę. Chociaż oczywiście pewnie popełniliśmy wiele błędów – idealni nie jesteśmy, to od lat zespół strategiczny, z którym pracuję na co dzień, pozostaje niezmienny.
Dziękuje za rozmowę.