Dania zostały podane, niestety w bardzo dietetycznej ilości, a my zamiast uczty smaków skubnęliśmy jedynie przystawki – mówi o supersalone 2021 Michał Łój. Product Design Manager i kierownik działu Badań i Rozwoju marki Deante ocenia trendy i zjawiska, które wypatrzył podczas targów w Mediolanie.
Pandemia na prawie dwa lata szczelnie zamknęła targowy teatr trendów, a my żyliśmy tylko ukradkowymi spojrzeniami za kulisy w wirtualnej przestrzeni.
Producenci woleli uśpić produkty, zachowując dotychczasową linię designu by uniknąć niepotrzebnego ryzyka niewstrzelania się w linie trendów. Głód designerskich objawień było ogromny. Myślę, że każdy śledzący trendy z zapartym tchem czekał na ucztę nowości na najbardziej opiniotwórczych targach Europy w Mediolanie. Pomimo niesprzyjających okoliczności targi, czy też jak twierdzili organizatorzy „event targowy”, odbyły się. Dania zostały podane, niestety w bardzo dietetycznej ilości, a my zamiast uczty smaków skubnęliśmy jedynie przystawki.
COVID zmienił wszystko, ale z trendami wnętrzarskimi obszedł się wyjątkowo łagodnie.
Rewolucja nie nastąpiła. Żegnamy surowy loft, szarości, biele i betony. Wystawcy dość zgodnie prezentowali kolory ziemi, jesieni. Ciemna zieleń, umbra, burgundy. Szeroko stosujemy marmur. Lubimy buduarowe ciemności i pudrowy róż. Jest ciemniej , ale jednocześnie miękko-przytulnie.
Loft zaprzyjaźnił się z dalekim wnukiem art-deco i mamy coś na kształt deco-loftu. Zamiast czarnego matu – złoto, mosiądz. Zamiast ostrych kantów i kwadratowych profili – wyginane rurki i stalowe obłości.
Drewno powraca, ale nie w naturalnej, surowej formie. Teraz królują matowe bejce podkreślające lekko wygładzoną fakturę, czarne drewno i co zadziwiające – drewno spalone!
Puste meblowe przestrzenie wypełnia zdobny, pleciony rattan. Meble drewniane nawiązują do stylistyki lat 60-70. XX wieku. Ale z bliska widać nie rzemieślniczy kunszt, lecz niezwykle precyzyjną obróbkę CNC.
Święto designu w Mediolanie
Od 5 do 10 września pawilony targowe i ulice Mediolanu żyły designem najwyższych lotów. Tegoroczna edycja łączyła świat cyfrowy i realny, ale była przede wszystkim powrotem do długo wyczekiwanych spotkań na żywo.
W łazienkach królują wolnostojące umywalki i wanny, obowiązkowo zaokrąglone, miękkie w rysunku. A przy nich smukłe, strzeliste kolumnowe baterie. Armatura jest zazwyczaj pochodną rurek – coraz cieńsza, filigranowa. Kształty zredukowane niemalże do samej konstrukcji.
Świat się zmienił – zmieniły się i targi. Priorytet to rozwiązanie dylematu jak nie gromadzić się w tłumie. Targi mają charakter korytarzowy. To nawet wygodne! Chodzimy alejkami patrząc na prawo i lewo, nie trzeba zbaczać z drogi, trudno się zgubić. Stoiska są otwarte, zredukowane do ściany i pulpitu. Wszystko niemalże na wyciągnięcie ręki. Formuła nie zachęca do spotkań towarzyskich, ale jest galeryjnie.
Poza Fiera Milano, Mediolan tradycyjnie pysznił się wystawami w Brera Design District i wydarzeniami na via Tortona. Brera – salony jakby odkurzyły zapasy zeszłego sezonu i po lekkim tuningu udawały, że wszystko co mają w ofercie jest w obecnym trendzie. Tortona pozostawiła spory niedosyt. Zabrakło licznych niegdyś wystaw młodych i niezależnych projektantów. W oczy rzucały się oszczędności i jakby brak zdecydowania co pokazać i czy w ogóle warto się wystawiać.