Z łazienkowych rzeczy zrobili umywalki dla marki segmentu b2b i myjnie chirurgiczne. Zwykle robią raczej krzesła i meble. Są jedną z najciekawszych pracowni w Polsce i marki łazienkowe powinny zwrócić na nich uwagę, jeśli szukają nowego otwarcia. Rozmawiamy z Łukaszem Stawarskim i Bartłomiejem Pawlakiem.
Spotykamy się latem. Wywiad ten dotrze do Was zimą, chwilę przed świętami Bożego Narodzenia. Pół roku różnicy. W tym czasie ich konto powiększyło się o: nagrodę German Design Award w kategorii “Excellent Product Design” za krzesło Arch dla Famegu, portret na okładce jednego z najważniejszych czasopism branży meblowej w Polsce, medale “Zasłużony dla Kultury Polskiej”, kilka wystaw na Warsaw Home i parę innych sukcesów. Pewnie łapiecie, o co chodzi. W pracowni Pawlak&Stawarski się dzieje.
Trzeba dodać, że poza Bartłomiejem Pawlakiem (to ten młodszy na zdjęciu, rocznik 1988) a Łukaszem Stawarskim (1981, to ten po lewej) zespół pracowni tworzy też Aleksandra Krystosiak. Ola dołączyła do zespołu niedawno, by pomóc im sprostać nowym wyzwaniom. Projektantka w tym roku zakwalifikowała się do finału konkursu Young Design organizowanym przez IWP.
– Mamy teraz na tapecie więcej projektów, niż zrealizowaliśmy dotąd w ogóle. Pracujemy nad meblami, oświetleniem, ceramiką, projektami wnętrz. Dlatego potrzebna była nam pomoc – mówią na początek rozmowy. Dyskutujemy w miejskim gwarze Poznania. Stolica Wielkopolski jest ich siedzibą, choć do klientów jeżdżą po całym kraju.
Zaczniemy od kołyski
Poznali się na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu, gdzie Łukasz był asystentem a Bartek studentem. Teraz obaj tam wykładają i prowadzą zajęcia. Wcześniej zawodowo pracowali u innych.
– Połączyła nas w 2014 roku współpraca z marką VOX nad kolekcjami meblowymi. Firma ta szczyci się tym, że buduje wieloosobowe zespoły projektowe. Zostaliśmy zaproszeni do udziału w jednym z projektów, a że znaliśmy się już wcześniej, to stworzono z nas taki zespół. Można powiedzieć, że wtedy narodził się nasz team, bo stwierdziliśmy, że dobrze się nam pracuje i warto to kontynuować – tłumaczy Bartek.
Z pracy dla poznańskiego producenta mebli powstały takie nagradzane kolekcje jak Muto, Stiege czy Nest.
To była nauka tego wszystkiego, co najważniejsze w tworzeniu rynkowego produktu: jak pracować z branżą meblową, jak wygląda komunikacja i organizacja pracy u dużego producenta, jak przyjmować i wdrażać uwagi. Najlepsza szkoła przetrwania i wejścia w rynek. Zwłaszcza że VOX ma swój styl i filozofię projektowania, pomysł na to jak meble mają wyglądać i jaką ideę marki budować. Musieliśmy się do tego dostosować i w tym odnaleźć z naszą kreatywnością.
– wspomina Łukasz.
Praca nad projektami dla VOX była jak wejście w inny świat. Rzeczy, które dotąd robili na swoje konto i których było się wyłącznym recenzentem, teraz trzeba było skonfrontować z innymi, z rynkiem i ograniczeniami technologicznymi czy materiałowymi. To dało solidne podstawy do pracy dla innych klientów.
– Dobrze nam się współpracowało, dograliśmy się, a już wtedy wiedzieliśmy, że chcemy robić coś własnego. Może trochę z przyzwyczajenia pociągnęliśmy więc tę współpracę już na kolejne projekty. „Połączyło ich przyzwyczajenie”, widzisz – masz już tytuł – żartuje Bartek.
Nie no, poszukajmy innego – kwituję, a w tle rozbrzmiewa dzwonek odjeżdżającego tramwaju. Jeśli z przyzwyczajenia przychodzą sukcesy i coraz liczniejsze rynkowe wdrożenia, to byłaby to zaskakująca jak dla branży kreatywnej historia.
Lista życzeń
Jeśli zerknąć na Galerię Chwały pracowni Pawlak&Stawarski (nie mają jeszcze takiej w biurze, ale może już pora?), to lista jest całkiem niezła jak na 5 lat pracy. Trzy German Design Award, jedno iF Award, cztery Must Have, dwie nagrody Dobry Design oraz Top Design Plus jeszcze Good Design Award, nagrody za stoiska na targach Warsaw Home czy Arena Design. I wyróżnienia specjalistyczne.
– Całkiem sporo jak na młodych projektantów – zauważam. (Po czym gryzę się w język, bo Łukasz jest w wieku Mai Ganszyniec, a ona w trakcie rozmowy ze mną trochę stopowała mnie w przypinaniu tej łatki).
– Owszem, nagrody są ważne, budują pozytywny obraz biura. Ale nie są celem, bardziej narzędziem pomocnym w realizacji naszych planów. Chcielibyśmy zrobić coś dla marki zagranicznej i walczymy o to. Jeździmy po świecie, spotykamy się na targach. Ale wiemy, że konkurencja jest spora, wystarczy zajrzeć na wystawy młodych w Mediolanie. Na świecie jest nadmiar designerów. Dlatego musimy zadbać, by nasza pracownia pojawiała się regularnie w światowych zestawieniach. Wiemy przecież jak ten biznes działa. Ale nie jest to też naszym priorytetem – mamy wymarzonych partnerów w Polsce, z którymi dobrze nam się pracuje. Naszą ambicją jest zaistnienie w świecie z projektem zrealizowanym z polską marką i wspólne budowanie pozycji za granicą. Jeśli uda nam się zrealizować projekt dla marki zagranicznej to będzie tylko kolejny krok w rozwoju, ale i bez tego będziemy iść do przodu – mówią obaj.
Pytam o to, czy wypracowali już swój znak rozpoznawczy po tych kilku latach.
– Czy mamy własny styl? Gdy widzisz prace Nendo czy Zahy Hadid to wiesz, że to ich dzieło. My raczej proponujemy pewien sposób myślenia, działania, współpracy niż styl wizualny. To jest nasz znak rozpoznawczy – podkreśla Łukasz.
Umywalka z twistem
Moglibyśmy rozmawiać o meblach, bo to projekty dla Noti czy Fameg są tymi, którymi się chwalą najczęściej. Na rozwój tych firm mają największy wpływ, z nimi współpracują najściślej. Ale nie przez meble zwróciłem na nich uwagę parę lat temu. Łukasz i Bartek zaprojektowali umywalkę dla Marmite. To za nią zgarnęli pierwsze nagrody iF, German Design Award czy Good Design. Cadence to jedna z najczęściej nagradzanych produkcji tej firmy.
Jak wspominają projektanci, pierwszy okres współpracy był eksperymentalny. Nauka nowego materiału poszła szybko, bo lany marmur jest wdzięcznym surowcem.
– Umywalki, które znasz, są tak naprawdę drugim projektem zaprezentowanym Marmite. Ludzie z firmy powiedzieli nam: „eksperymentujcie”. Chyba nie do końca byli gotowi na to, co możemy im przynieść – śmieje się Łukasz, a potem pokazuje mi na telefonie jak wyglądał pierwszy projekt. – Firma była otwarta na pomysły, pokazaliśmy prototyp klientom na targach – dodaje.
Okazało się jednak, że projekt był zbyt ekstrawagancki. Na zdjęciach targowych w internecie jeszcze można go zobaczyć. Na środku znajduje się mała „wyspa”, pod którą ukryto odpływ. Pełni ona zarazem rolę korka oraz przestrzeni odkładczej, gdyż znajduje się na tyle wysoko, że woda jej nie zalewa. To nie przeszło, trzeba było poszukać czegoś bardziej klasycznego. Ostatecznie zaprojektowali całkiem inny wzór. Cadence wyróżniają proporcje i, jak mówią projektanci, „wizualny twist” w postaci asymetrycznego korka, który zwraca uwagę na umywalkę.
Sprawdzaliśmy reakcje na pierwszy produkt, zbieraliśmy uwagi na temat tego co się podobało, co się sprawdza. Zachowaliśmy te elementy w nowym projekcie, który ostatecznie trafił do portfolio Marmite.
– opowiada Bartek
Rzeczy są potrzebne
Rozmawiamy o tym, co stworzyli. O procesach, drodze do kreacji, współpracy. To dużo wątków. Nie wejdą tu. Ale w końcu muszę spytać ich o to, o co pytam każdego w ostatnim czasie: jaki widzą sens w wymyślaniu kolejnego przedmiotu?
– Gdyby świat dookoła nas się nie zmieniał, to nie zmieniałyby się produkty. Ale skoro przyśpieszamy, to musimy dla nowego świata tworzyć nowe rozwiązania. Jasne, powstaje masa niepotrzebnych rzeczy. My staramy się tego nie robić, bo to co stworzymy ma nie tylko usprawniać nasze życie, ale też zapewnić rozwój firmie, która utrzymuje i daje pracę masie ludzi. To jest odpowiedzialność projektanta – mówi Bartek.
– Staramy się, by każdy nasz produkt wnosił coś nowego w rzeczywistość. Jeśli poszerza naszą kulturę, zmienia nasze życie to cudownie. Wiemy, że kolejne krzesło nie ratuje świata, ale może być bardziej trwałe, może lepiej wpływać na kręgosłup albo być wykonane z lepszych dla środowiska materiałów – dodaje Łukasz.
Gdy pytam ich o projekt, który zmienia życie, od razu rozmowa przechodzi na temat czegoś, o czym pewnie nie słyszeliście i czego nie widzieliście. Jest to myjnia chirurgiczna dla Alvo Medical. Niezłe dziwadełko.
– Pracowaliśmy nad tym projektem z Concordią Design. Pracę projektową poprzedziły szczegółowe badania etnograficzne w szpitalach, które analizowały potrzeby chirurgów, instrumentariuszy, całego zespołu sali operacyjnej i współczesnych placówek medycznych. Wytyczne do nowego produktu miały ponad 40 stron. To myjnia inna niż wszystkie na rynku, a jej forma w żadnym miejscu nie jest przypadkowa – mówią projektanci.
Jak dodają: chirurdzy są gadżeciarzami i lubią dobrze wyglądające rzeczy. Myjnia tak wygląda. To nie jest zimny, przemysłowy produkt jakie zwykle spotyka sie w szpitalach. Jego forma, kształt, dodatki w postaci półek, specjalnego lustra czy kształt misy mają być funkcjonalne, ale również dobrze wyglądać, pasować do zmieniających się wnętrz obiektów medycznych.
Forma myjni jest poprowadzona miękką linią, brak w niej ostrych krawędzi, zakamarków. To zapobiega gromadzeniu się niebezpiecznych zanieczyszczeń. Wszystkie decyzje projektowe miały za zadanie ułatwienie pracy chirurgów i personelu, który dba o sterylność pomieszczeń zabiegowych. Łukasz zdradza: Stworzyliśmy dobry produkt, który również dobrze się sprzedaje i otwiera firmie drzwi na nowe rynki.
Pomysł na tytuł
Na koniec spotkania pytam czego szukają w projektowaniu, co dają im kolejne realizacje. Bartek przyznaje, że w swoim myśleniu są gdzieś na pograniczu odpowiadania na potrzeby biznesowe a tworzeniem projektów autorskich, wyjątkowych w skali danej marki. Poznanie procesów produkcyjnych, kadr, historii firmy, jej możliwości i ograniczeń stanowi dla nich wstęp do kreacji. I ważny etap własnego rozwoju.
Jeśli przychodzimy do jakiejś firmy, to po to by zrobić coś inaczej, a nie projektować rzeczy, które robił dla nich wcześniej już ktoś inny. Zapełniamy brak .
– dodaje Bartek
A ta ma owocować pomysłami zaskakującymi, oryginalnymi, ale osadzonymi w realiach rynku i potrzebach oraz możliwościach klientów i przyszłych odbiorców.
– Chodzi o to, by nie robić nowego produktu po nic. On ma rzeczywiście wpływać na rozwój firmy. Np. każdy nasz nowy produkt dla Fameg zawiera mikro innowację – cieńsza sklejka, inne wygięcie, nowa forma łączenia materiałów. Staramy się za każdym razem wyważać małe drzwi, robić jakiś krok dla firmy. Bo w pewnym sensie to jest też przecież też nasza firma – podsumowuje Łukasz. Myślę, że z tej wypowiedzi wezmę tytuł dla naszego wywiadu.
Nagranie rozmowy, które wykonałem do tego tekstu, się kończy. W tle słychać co rusz dźwięki tramwajów i przelatujące samoloty. Poznań żyje i ma się dobrze. W Poznaniu pewnie wymyślają właśnie nowe krzesło. Albo szafkę, albo lampę. Muszą coś znaczyć.