Oglądając Pani projekty, można dojść do wniosku, że wyznacznikami Pani pomysłów jest ich wielofunkcyjność, modułowość.
Lubię produkty, które mają drugie nieoczywiste znaczenie. Zależy mi, aby projektowane przeze mnie przedmioty były intuicyjne, a ich główna funkcjonalność była czytelna dla użytkownika. Czasami posiłkuje się dodatkowymi cechami, co transformuje produkt do wielofunkcyjnego. Taki zabieg – o ile nie jest to wymóg rynku lub producenta – staram się traktować jako „ekstras”, a nie główny nośnik idei. Wielofunkcyjność nie zawsze musi być cechą dobrego projektu. Według mnie jest to element dodany, który może grać pierwsze skrzypce, ale nie musi. Każdy prowadzony przeze mnie projekt to indywidualna historia oparta o brief projektowy, badania rynku, analizy zebranych danych. Jeśli niektóre z moich projektów noszą znamiona modułowości to prawdopodobnie wynika to z ich przeznaczenia lub syntezy założeń.
Oczywiście – produkt przede wszystkim musi spełniać potrzeby osób, które będą z niego korzystać. Czy zauważyła Pani w swojej pracy zmiany zachodzące w oczekiwaniach użytkowników? Szczególnie te wiążące się ze zmieniającymi się uwarunkowaniami społecznymi?
Temat potrzeb użytkowników jest bardzo szerokim zagadnieniem i zasługuje na obszerną pracę naukową. Z perspektywy swojej pracy bardzo często obserwuje zmieniające się potrzeby, które wynikają między innymi ze zmieniających się uwarunkowań społecznych. Wraz z rozwojem cywilizacyjnym powstają nowe potrzeby, które generują powstawanie nowych produktów i usług.
Użytkownik nie jest stały i bezustannie ewoluuje, a wraz z nim zmienia się jego podejście do doświadczania, przeżywania, egzystowania w danej przestrzeni, posiadania danych przedmiotów. Dobrym przykładem obrazującym zachodzące zmiany w projektowaniu może być architektura wnętrz, w której to kuchnia zaczęła tworzyć integralną część salonu lub łazienka, która coraz częściej transformuje się do pokoju kąpielowego. Te zmiany na poziomie aranżacyjnym mają swoje efekty w projektowaniu produktu.
Kolejnym przykładem może być zjawisko zwane „nowoczesnym nomadyzmem”. Dotyczy ono grup społecznych często zmieniających miejsce zamieszkania np.: z powodów służbowych, turystycznych, możliwości pracy zdalnej. Osoby te też mają potrzeby, takie jak np.: gotowanie i przechowywanie. Różnica jest taka, że produkty dedykowane dla tej grupy odbiorców będą inne niż dla ludzi prowadzących osiadły tryb życia. Dodatkową wartością jest też rozwijająca się świadomość użytkowników, a co za tym idzie generowanie nowych potrzeb, a może raczej dostrzeganie ich na przykład przez pryzmat empatii. Coraz więcej uwagi poświęca się tematom związanym z geriatrią, osobami niepełnosprawnymi, ochroną środowiska czy przełamywaniem barier związanych z nierównomiernym dostępem do opieki medycznej lub wiedzy.
Jaki projekt zatem określiłaby Pani mądrym projektem? Dlaczego dziś tak istotne jest, by tych mądrych, „świadomych” wymogów naszych czasów projektów było coraz więcej? Weźmy pod uwagę chociażby kwestie nadprodukcji, czy zanieczyszczenia środowiska.
W moim odczuciu projektem mądrym można nazwać twór, który jest wypadkową kilku cech. Jedną z nich niewątpliwie jest jego „zrównoważenie” w kontekście ochrony środowiska. W produktach bardzo cenię sobie ich ponadczasowość, co w pewnym sensie też jest związane ze zrównoważonym rozwojem. Mądre projektowanie nie powinno skupiać się tylko na aspektach wizualnych. Powinno w równym stopniu brać pod uwagę aspekty ekonomiczne, polityczne, społeczne, które przewidują wpływ na otoczenie w szerokim rozumieniu tego słowa. Jest bezpieczne, przemyślane i przede wszystkim potrzebne.
Grzejnik Koliber zaprojektowany dla marki Luxrad, to nie jedyny Pani projekt z branży łazienkowej. Jest Pani także autorką serii armatury dla marki Omnires. Czym – jeśli w ogóle – wyróżnia się projektowanie produktów związanych z wodą i higieną ciała?
Projektowanie dla branży łazienkowej jest bardzo wdzięczną dziedziną. Produkty z tego działu niejako wchodzą w relacje z człowiekiem w jego intymnym środowisku. Walory estetyczne są bardzo ważne, jednak nie mogą one przyćmiewać bezpieczeństwa, ergonomii i odpowiadać na określone założenia wynikające z potrzeby rynku. Projektowanie dla branży łazienkowej, tak jak dla każdej innej branży, rządzi się swoimi prawami. Są one dość sztywno osadzone między możliwościami technologicznymi, świadomością końcowego odbiorcy oraz odwagą producenta.
W przypadku projektu grzejnika Koliber firma Luxrad wykazała się dużą inicjatywą w stosunku do zaproponowanych wzorów. Zwykle staram się proponować klientom stylistyki o różnym stopniu skomplikowania. Przy tym projekcie decyzja była jednogłośna i wybrano projekt, który najbardziej wychodził poza utarte schematy.
Z uwagi na nieoczywisty kształt Kolibra, który z każdej strony wygląda inaczej, bardzo ściśle konsultowałam końcowe etapy prac z działem technicznym i marketingowym firmy Luxrad. Podczas projektowania miałam dużą swobodę, dzięki temu powstało sporo stylistyk różniących się od siebie w dużym stopniu.
Pozostańmy przez moment w temacie współpracy projektanta i producenta. W Polsce dużo mówi się o tym, że absolwenci wzornictwa użytkowego słabo przygotowani są do wejścia w świat wytwarzania konkretnych produktów, współpracy z producentami. Nie brakuje im kreatywności, przygotowania merytorycznego, ale właśnie przygotowania do wejścia w świat praktyki. Nie mówię tu o braku doświadczenia, bo zakładam, że absolwent uczelni ma prawo takiego nie posiadać. Czy podziela Pani tę opinię?
Nie chciałabym tu generalizować i odnosić się do założenia, że wszyscy absolwenci są niewystarczająco przygotowani do wkroczenia na ścieżkę zawodową. Z mojego doświadczenia zauważyłam, że studenci dzielą się na dwie grupy. Na tych, co chcą się uczyć i rozwijać i na tych którzy nie do końca są przekonani czy sprawdzą się w roli projektanta. Tej pierwszej grupie nie trzeba zbytnio pomagać, wystarczy im wskazać drogę. Druga grupa jest bardziej wymagająca uwagi, korekt, ciągłego motywowania. W Polsce wzornictwo przemysłowe w większości jest wykładane na Akademiach Sztuk Pięknych i nie można ukrywać, że jest to dość specyficzna szkoła. Dużo tu zależy od talentu, chęci oraz ciekawości studentów. ASP nie jest w stanie nauczyć wszystkiego, może tylko wskazać drzwi, które student powinien samodzielnie otworzyć. Bardzo dużo zależy od indywidualnego podejścia studenta, który może skorzystać z praktyk, staży, wymiany międzynarodowej, koła naukowego — wystarczy chcieć się dowiedzieć. Technologia pędzi do przodu i ciągle się rozwija. Wydaje mi się wręcz niemożliwym, aby nauczyć wszystkiego na poziomie akademickim.
Jest jakaś szansa na rozwiązanie tego problemu?
W obecnych czasach wiedza teoretyczna to za mało i może dobrym pomysłem byłoby, aby szkoły wprowadziły obowiązkowe odbycie praktyk przez studentów. Na pewno to nie rozwiąże problemu w 100%, ale myślę, że to mogłoby być pozytywne dla obu stron. Producenci mieliby rozeznanie jak pracować z młodym projektantem. Studenci natomiast mogliby przekonać się, czy to jest na pewno ta droga zawodowa, którą chcą podążać na wczesnym etapie. Mogliby też zweryfikować jaki dział projektowania odpowiada im najbardziej. Z mojego doświadczenia producenci nie mają oporów przed dzieleniem się swoją wiedzą. Czasami to, co dla nich wydaje się oczywiste, nie koniecznie może być oczywiste dla projektanta. O ten know-how trzeba walczyć, ale nie wynika to z niechęci do dzielenia się tylko raczej z poczucia, że jest to wiedza oczywista.
To ciekawe spostrzeżenie. Ma Pani radę, której udzieliłaby Pani młodym projektantom dopiero wchodzącym w świat projektowania?
Młodej osobie dopiero wchodzącej na ścieżkę kariery radziłabym, aby była szczera na każdym etapie twórczym. Młody projektant powinien brać odpowiedzialność za swoje projekty oraz za potencjalne następstwa wynikające z wprowadzenia produktu na rynek. Ważnym elementem są też aspekty prawne, o których należy pamiętać. Niezbędna byłaby też kropla pokory, jak i ciągły samorozwój.
Na koniec zapytam o Red Dota, którego ma już Pani na swoim koncie. Czy zdobycie tej nagrody to był w Pani przypadku przysłowiowy „wiatr w żagle”?
Otrzymanie nagrody Red Dot Design Award jako młodej projektantce dało większą pewność siebie. W późniejszym etapie pozwoliło mi brać udział w różnego rodzaju projektach, nawet w branżach, w których nie byłam pewna swojej wiedzy czy umiejętności. Ta pewność siebie ośmieliła mnie w kontaktach z klientem zagranicznym. Projekt Marinny, modułowej przystani, który został nagrodzony, jest bardzo skomplikowanym projektem. Wdrożenie jest wielkim przedsięwzięciem i z uwagi na brak możliwości poświęcenia się projektowi w 100% nie jest on jeszcze zrealizowany. Dostaje zapytania ofertowe, w których osoby są zainteresowane kupnem wyprodukowanego już produktu, jednak do momentu aż będzie on gotowy, jest bardzo długa droga.
Życzę więc Pani jak najwięcej szans na jego realizację. I dziękuję za rozmowę.
fot. archiwum Dominiki Drezner