Rozmawiał Piotr Sawczuk
Czy w obecnych czasach często mamy do czynienia z wypaleniem zawodowym?
Kamila Rowińska: Tak. Wypalenie zawodowe dotyka wielu grup i oczywiście nie omija także projektantów czy architektów. Wypalenie zawodowe pojawia się w obecnych czasach coraz częściej, ponieważ ludzie coraz więcej pracują.
Czym może zaowocować wypalenie zawodowe w przypadku architekta lub projektanta?
Przede wszystkim architekt dotknięty wypaleniem nie będzie kreatywny. Nie będzie miał nowych pomysłów. Ten zawód pod względem wypalenia nie różni się od innych zawodów. Tu zachodzą te same mechanizmy. Osoba, która zbliża się do swojego wypalenia zawodowego często staje się cyniczna, negatywna wewnątrz siebie i na zewnątrz. Reaguje defensywnie na nowe pomysły. Jest wyczerpana, mniej skoncentrowana, przez co może popełniać więcej błędów. Jeśli rzecz dotyka architekta czy projektanta, możemy spostrzec, że jest on nieproduktywny, odtwórczy. Objawem będzie też to, że nic mu się nie podoba. Takie osoby cały czas patrzą negatywnie na swoje projekty, na swoje „dzieło”.
Projektant dotknięty wypaleniem może oczekiwać od siebie w tym momencie dużo więcej i z pewnością będzie drażniło go to, że nie spełnia – we własnych oczach, swoich oczekiwań. Trzeba też zaznaczyć, że zawód architekta czy projektanta, to zawód obciążony dużą konkurencją. Każdy stara się być lepszy od innego, każdy przygląda się pracy innych, krytykuje, wytyka błędy. I ta konkurencja, dzięki temu jest widoczna. Taka osoba cały czas pracuje nad sobą, nad swoją kreatywnością, natomiast cały czas jest narażona na ocenianie.
Co w takim razie robić, aby wypalenie nas nie dotknęło? Jak się nie dać wypalić? Wiadomo, że prostej recepty na to nie ma, natomiast co o tym zjawisku należy wiedzieć i kiedy zareagować?
Kluczowe jest zdawanie sobie sprawy z tego, że ten moment może w ogóle nastąpić i że nikt z nas nie jest niezniszczalny. I nawet przy wielkiej miłości do swojego zawodu, należy zdać sobie sprawę, że mogą pojawić się takie momenty, w których będziemy mniej efektywni. Powinniśmy przechodzić naturalną ścieżką rozwoju, w której najpierw zdobywamy doświadczenie, uczymy się nowych rzeczy, pozwalamy sobie na popełnianie błędów. Potem wchodzimy na poziom ekspercki i to są złote lata naszej pracy.
Tu należy jak najlepiej wykorzystać swój potencjał. Mówimy tu o przestrzeni pomiędzy 35-45 rokiem życia. Później, jeśli nie zrobiliśmy tego wcześniej, powinniśmy wejść na poziom budowania zespołu, delegowania zadań i stawiania przed sobą nowych wyzwań. Chodzi o to, aby zapewnić sobie rozwój, świeżość, inne spojrzenie. Dla wielu osób rolą zbawienną jest rola mentora. Taka postać potrafi podzielić się swoją wiedzą, doświadczeniem. Potrafi na swoim realnym przykładzie pokazać, jak zdobyta wiedza rozkłada się na całej karierze zawodowej. Jeśli jesteśmy sami w swoim świecie, to tracimy perspektywę i możemy nie zauważyć czegoś ważnego – co jest tuż obok.
Mentor to dla mnie dużo słowo w dzisiejszych czasach. A czy dążenie do doskonałości, ideału, podążanie za swoim wzorem, mentorem, nie może być zgubne i przynieść właśnie skutek wypalenia pt. „Jemu się udało, a mi ciągle nic nie wychodzi.”?
Generalnie, dążenie do poziomu mistrzowskiego jest czymś, co raczej powinno nam pomagać. Wtedy zawsze mamy jakiś obszar, w którym możemy się rozwijać, w którym możemy coś udoskonalić, zrobić lepiej. Wydaje mi się, że obszar projektowy jest bardzo chłonny. Fajnie byłoby pomyśleć i znaleźć jakąś lukę i misję, którą chciałoby się w tym swoim zawodzie spełnić i wypełnić.
Misja, a praca to odwieczny problem… Wiadomo, że łatwiej jest, kiedy praca jest naszą pasją. Co natomiast zrobić, jeśli nasza praca – z naszą pasją się nie pokrywa?
W takim wypadku są dwie opcje. Pierwsza to decyzja związana z przebranżowieniem. Jeśli jesteśmy w wieku, w którym widzimy szansę, że możemy robić coś innego niż do tej pory i zarabiać w inny sposób, osobiście, doradzałabym właśnie przebranżowienie. Tutaj jednak trzeba sobie znaleźć odpowiedź na pytanie, co powoduje, że praca, którą wykonuję, nie jest moją pasją? Co takiego się wydarzyło, co się stało, że wybraliśmy tę pracę? Może być tak, że ktoś pomyślał sobie „Zostanę projektantem. Będę projektował piękne wnętrza, niesamowite przedmioty”. A później okazuje się, że oprócz samego projektowania, architekt musi jeszcze sprzedać swoje usługi, dopilnować faktur, upomnieć się o płatności od zleceniodawców, musi śledzić zapisy umowy.
Wtedy samo projektowanie może być przyćmione. I wtedy to następuje ten trudny moment, na który jest rada, mianowicie konieczność rozbudowania zespołu. Po co? Aby delegować obowiązki. W zespole jest tak, że każda osoba skupia się na tym, co potrafi zrobić najlepiej. Wiadomo, że biuro projektowe samym projektowaniem żyło nie będzie, ponieważ nie obejdzie się bez faktur, telefonów, umów, sprzedaży, budowania marki. Ważne jest wtedy, żeby osoba projektująca nie musiała brać do głowy takich kwestii i aby mogła się skupić na tym, co najlepiej potrafi robić.
Na projektowaniu.
Owszem.
Czym nadmiar obowiązków i w końcu wypalenie zawodowe może skutkować dla człowieka?
Zależy na jakim etapie życia i samoświadomości jesteśmy. Mogą to być zaburzenia snu, zaburzenia łaknienia. Możliwe jest popadanie w nałogi. Widoczne będzie przygnębienie, które może się przerodzić nawet w depresję – czyli trudną do wyleczenia chorobę. (głównie dlatego, ze mało kto, traktuje ją jako chorobę i podchodzi rzetelnie do leczenia). Będziemy nieefektywni zawodowo, ale także będziemy w złej kondycji fizycznej i psychicznej w życiu prywatnym. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że praca, to nie jest nawet połowa naszego życia.
To często 3/4 naszego życia. Jednak kluczowe godziny naszego dnia, wypełnia nam nasza praca, nasz zawód. My też, bardzo często podświadomie, określamy się używając naszego zawodu. Proszę zauważyć, że często nie mówimy „jestem tatą, mamą, żoną czy mężem”. Mówi się „ jestem architektem, lekarzem, dziennikarzem…”. Praca, którą wykonujemy, ma ogromny wpływ na to, jak postrzegamy samego siebie, a także na jakość naszego życia.
Czy my w takim razie żyjemy po to, żeby pracować? Czy pracujemy, żeby żyć?
Na poziomie świadomości, w którym ktoś samodzielnie decyduje się, żeby kierować swoją rzeczywistością i swoim życiem, żyjemy po to, żeby realizować swój potencjał poprzez pracę. Czujemy, że dajemy wartość innym ludziom, światu, wyrażamy swoją kreatywność, realizujemy talenty. Jest też grupa społeczna, która idzie do pracy, żeby odbębnić swoje 8 godzin i dopiero po tym zaczyna się dla nich życie. A powinno być tak, że urodziliśmy się po to, żeby realizować swój potencjał na kilku płaszczyznach i płaszczyzna zawodowa jest jedną z nich.
Wywiad ukazał się w magazynie Design/Biznes nr 2/2018. Całość magazynu przeczytacie poniżej.
Czy Pani, jako coach, trener, w swojej pracy spotyka się z architektami, projektantami? Czy ta grupa zawodowa też zgłasza się po pomoc?
Oczywiście.
Czego architekt czy projektant oczekuje?
Dokładnie tego samego, czego oczekują inni. Znalezienia sensu życia, zwiększenia swojej efektywności. Przychodzą do mnie architekci po to, żeby nauczyć się lepiej sprzedawać swoje usługi. Niektórzy przychodzą po to, żeby nauczyć się budować zespół. Niektórzy błędnie uważają, że bycie architektem to bycie „sterem, żeglarzem i okrętem” i biorą na siebie zbyt dużo. Jeśli po wielu latach, wykonują takie podstawowe czynności z takim ogromnym zaangażowaniem, to nie ma takiej możliwości, żeby się nie wypalili.
Jak architekt może się rozwijać?
Architekci czy projektanci mogliby poszerzać spektrum swoich zainteresowań. Jeśli ktoś wykonuje projekty wnętrz, przedmiotów, dobrym rozwiązaniem będzie z pewnością zapisanie się na zajęcia z rzeźby, fotografii, malarstwa lub studiowanie historii sztuki. Bardzo rozwojowe będą również podróże, które pozwolą na własne oczy zobaczyć jak inne kultury postrzegają piękno czy też użyteczność. Taka odskocznia, może być przyczyną znalezienia nowych inspiracji.
Należy też pamiętać, że w każdym zawodzie – architekta, wykładowcy czy stomatologa – ważne jest to, żeby znaleźć dla siebie odskocznię. Dla jednych może to być rodzina, osobiście uważam, że bardzo dobrą opcją jest sport. Codzienna aktywność fizyczna, już od 20 minut dziennie jest w stanie ustrzec nas przed wieloma chorobami, między innymi przed depresją.
Słowo wsparcia na koniec?
Praca architekta czy projektanta wymaga poświęcenia dużej ilości czasu spędzonego przed komputerem. Wyjście ze swojej „norki” na świat, ma duże znaczenie. Kluczowe mogą tu być spotkania z mówcami inspiracyjnymi, trenerami, czy lektura książki „Buduj swoje życie odpowiedzialnie i zuchwale” mojego autorstwa, która pozwoli zobaczyć inną perspektywę siebie i nabrać nowej energii. Ważne jest otworzenie się na coś więcej – na nabranie dystansu od towarzystwa i zajęć związanych stricte z byciem architektem czy projektantem.
Dziękuję za rozmowę.
Pobierz bezpłatny ebook z ćwiczeniami coachingowymi na www.KamilaRowinska.pl
Fot. Kamila Rowińska /Shootit, fotograf: Wojciech Pawłowski