Na targach ISH rozmawialiśmy z przedstawicielami firmy Devo – Wojciechem Karwackim, Dyrektorem ds. Rozwoju oraz Mariuszem Chrostowskim, Dyrektorem Zarządzającym. Pytaliśmy m.in. o to, jak w ostatnim czasie zmieniła się oferta firmy, same targi i sytuacja na rynku.
Devo po raz kolejny pokazało się na targach ISH we Frankfurcie nad Menem. W porównaniu z poprzednimi edycjami zauważyliśmy, że mocniej stawiacie na współpracę z zewnętrznymi projektantami.
Wojciech Karwacki: Pracowaliśmy z nimi kilka lat wcześniej, ale być może efekty tej kooperacji były trochę za odważne na tamte czasy i nas nie zadowalały. Wycofaliśmy się więc z tej idei na jakiś czas.
Mariusz Chrostowski: Tak, zawsze wiedzieliśmy, że istnieje potrzeba takiej współpracy, ale nie mieliśmy pewności w jaki sposób to zrobić, do kogo się zwrócić, które studio projektowe wybrać. Dlatego wzięliśmy udział w projekcie dotyczącym wzornictwa, dotowanym przez UE. Dzięki niemu dostaliśmy wsparcie i ekspercką wiedzę, wybraliśmy designerów do współpracy.
WK: Połączyliśmy nasze doświadczenie w branży z ich kreatywnością i powstały kolekcje ciekawe wzorniczo, ale też praktyczne, ekonomiczne – takie, które się sprzedają. Widzimy, że teraz ta współpraca działa.
A jak oceniacie tę edycję ISH? Czy te targi są takie same jak przed pandemią?
WK: Przede wszystkim nie wystawia się kilka dużych marek, niektóre przeniosły się do innych hal, część poszerzyła swoje portfolio, więc jest dużo zmian. Wydaje mi się, że raczej na korzyść dla biznesów innych niż niemieckie, które dostały nowe możliwości.
MC: Pojawiły się oczywiście również znaki zapytania. Jeżeli wycofują się duże marki, można się zastanawiać – dlaczego? I czy to jest zwiastun kryzysu?
Czy w ciągu tych ostatnich lat zmienił się również biznes prowadzony przez firmę Devo?
MC: Na naszym krajowym rynku oczywiście widzimy oznaki niepokoju. Jest inflacja, ceny surowców idą w górę. Są spadki w całej branży sanitarnej – na pewno w Polsce, ale również w innych krajach, np. w Niemczech. Natomiast nasza polityka sprzedażowa jest poukładana. Tak naprawdę mamy bardzo duży udział eksportu do krajów, które są bardziej oddalone od strefy konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. I pomimo tego, że w tych krajach inflacja kształtuje się na poziomie podobnym do naszego, to na tych rynkach jest większa stabilność.
WK: Zawsze gdy mamy do czynienia z takim kryzysem i wstrząsem, to najbardziej dotyka on agresywne, nisko marżowe biznesy. Jeżeli rosną ceny surowców a sprzedaż jest mniejsza – to właśnie one dotkliwie odczuwają tę sytuację i odnotowują np. kilkunastoprocentowe spadki. My nie należymy do podobnych firm, nasza działalność jest więc stabilna.
Przed wybuchem wojny, istotnymi dostawcami materiałów drzewnych do produkcji mebli były Białoruś i Ukraina. Konflikt ten spowodował znaczne wzrosły ceny materiałów drewnianych i drewnopochodnych – szczególnie w naszym kraju. Czy nie spadła przez to Wasza konkurencyjność na rynkach międzynarodowych?
MC: Nie jestem pewien, czy sytuacja ta dotknęła najbardziej nasz kraj. Te ceny zmieniły się w całej Europie. Ale faktycznie, mieliśmy tu do czynienia z dużą dynamiką. Były sytuacje, że ceny płyty MDF z dnia na dzień wzrastały o 80%. Odczuliśmy też problemy z dostępnością materiałów.
WK: Ale ta sytuacja na szczęście już się zmienia, widać oznaki stabilizacji. Nawet pojawiają się obniżki – korekty cen. Jak to będzie wyglądało na przestrzeni całego bieżącego roku – zobaczymy. Wiele zależy tu od sytuacji politycznej.
Dziękujemy za rozmowę.